Meri:
Uciekłam, tak jak kazała mi Ahsoka, gdy tylko padły pierwsze strzały. Ludzie oraz Gunganie oszaleli i zaczęli się przepychać w stronę wyjścia. W sekundę rozpętało się piekło. Starałam się dostrzec, gdzieś w tabunie ludzi, co się dzieje. Niestety jedyne co zobaczyłam to przerażone miny tubylców. Na placu zaczęły padać kolejne strzały. Co tylko jeszcze bardziej przeraziło mieszkańców. Razem z nimi uciekłam, choć nie miałam na to najmniejszej ochoty. Kiedy ludzie miotali się i rzucali na wszystkie strony, ja zastanawiałam się, co by się stało jakbym tam wróciła. Przez myśl przebiegł mi parę razy ten pomysł, ale za każdym razem, wyobrażałam sobie minę Ahsoki, i słowa, że znów jej nie posłuchałam. Tym razem miało być inaczej, zamierzałam jej udowodnić, że potrafię wykonywać polecenia. Znalazłam się po przeciwnej stronie miasta, niż miałam mieszkanie, a więc postanowiłam się chwilowo schować w barze, gdzie przebywało mnóstwo osób. Różniło się to miejsca od tego gdzie pracowałam. W szczególności idealną ciszą, którą przerywała tylko audycja radiowa. Siadłam na stołku i wsłuchiwałam się w spanikowany głos reporterki.
Mówiła jedynie, że nie wiadomo, kto stoi za zamachem. Czy separatyści, czy terroryści, którzy mają coś przeciwko senator. Kobieta parę razy wspomniała o ''ukrytej togrutańskiej Jedi wśród tłumu'', która ocaliła życie Amidali. To, że nazwała Ahsokę Jedi, było zrozumiałe, niemniej jednak wkurzałam się to słysząc. Dopiero po godzinie dziennikarka miała dla nas sensowne informacje.
- Drodzy państwo. Mam dobre informacje, atak dobiegł końca, a winowajcy zostali schwytani. - Na te słowa ludzie obok mnie, wznieśli radosne wiwaty. - Senator Amidala została odesłana do pałacu w eskorcie ochroniarzy. Bohaterska togrutanka podczas walki została poważnie ranna. - Jej głos stał się cichszy i ponury, a ludzie obok mnie także zamilkli. Wyglądali na przygnębionych, a ja co miałam powiedzieć? Ahs ranna? Wkurzyłam się to słysząc. Byłam wściekła.
- Dziewczyna została odwieziona do szpitala, a medycy określają jej stan, jako ciężki. W tym momencie nastoletnia Jedi przechodzi operację i walczy o życie. Bądźmy dobrej myśli i trzymajmy za nią kciuki.
Audycja dobiegła końca, a parę kobiet płakało nad losem Soki. Ja byłam wściekła, na to co się stało. Miałam ochotę zabić tych terrorystów. Wybiegłam na ulicę. Było na niej całkowicie pusto. Czułam się dziwnie obserwowana. Rozejrzałam się dookoła kilka razy, ale nic. Zaczęłam biegnąć uliczkami w kierunku wynajmowanego mieszkania. Starałam się nie myśleć o złych rzeczach i o tym, że Ahsoka jest w ciężkim stanie. Kiedy dotarłam na ulicę, którą kojarzyłam, zatrzymałam się by złapać oddech. Po chwili ruszyłam powolnym krokiem. Poczułam coś. Odwróciłam się w ostatnim momencie, by zobaczyć napastnika. Chwycił mnie swoją wielką łapą za szyję i rzucił w pobliską ścianę. Z trudem zaczęłam łapać powietrze, a łzy wzbierały mi pod powiekami. Nie zdążyłam się pozbierać, a zamaskowany człowiek w kominiarce, znów mnie podniósł. Poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej, a oddychanie przychodziło mi z trudem.
- Nie... Nie mam... Pieniędzy... - powiedziałam bez tchu, choć czułam, że nie chodzi mu o pieniądze. Nie wyglądałam na taką co jest dziana, ani w ogóle...
- Oh, Meri. - Zaśmiał się złowieszczo, a mnie przeszedł dreszcz. Skąd on wie jak się nazywam - Nie chodzi mi o pieniądze, lecz o ciebie.
Uniosłam głowę do góry i napotkałam wzrokiem parę przekrwionych oczu, które odsłaniała kominiarka. Mężczyzna spojrzał na mnie przelotnie, po czym z całej siły kopnął mnie w twarz. Poczułam odgłos łamanego nosa i krew na wargach... A później widziałam jedynie ciemność.
Tym pięknym akcentem kończymy.
Przepraszam! Nie wiem jakim cudem tego nie dodałam! Miałam to dodać tydzień temu i zostawić was, bo wyjeżdżałam na wakacje. A tu dziś wchodzę i widzę nie dodany post.
Wiem, że rozdział krótki, tak samo jak poprzedni, ale to tylko dlatego, że nie chce pędzić z akcją. Macie moje słowo, że następny będzie o wiele dłuższy.
Proszę piszcie komentarze :P
Oraz kolejny rozdział nwm kiedy się pojawi, będę teraz pisać coraz rzadziej, ale postaram się przynajmniej raz w tygodniu.
Dedykuje ten rozdział nowej czytelniczce: Natalie Witness
Uciekłam, tak jak kazała mi Ahsoka, gdy tylko padły pierwsze strzały. Ludzie oraz Gunganie oszaleli i zaczęli się przepychać w stronę wyjścia. W sekundę rozpętało się piekło. Starałam się dostrzec, gdzieś w tabunie ludzi, co się dzieje. Niestety jedyne co zobaczyłam to przerażone miny tubylców. Na placu zaczęły padać kolejne strzały. Co tylko jeszcze bardziej przeraziło mieszkańców. Razem z nimi uciekłam, choć nie miałam na to najmniejszej ochoty. Kiedy ludzie miotali się i rzucali na wszystkie strony, ja zastanawiałam się, co by się stało jakbym tam wróciła. Przez myśl przebiegł mi parę razy ten pomysł, ale za każdym razem, wyobrażałam sobie minę Ahsoki, i słowa, że znów jej nie posłuchałam. Tym razem miało być inaczej, zamierzałam jej udowodnić, że potrafię wykonywać polecenia. Znalazłam się po przeciwnej stronie miasta, niż miałam mieszkanie, a więc postanowiłam się chwilowo schować w barze, gdzie przebywało mnóstwo osób. Różniło się to miejsca od tego gdzie pracowałam. W szczególności idealną ciszą, którą przerywała tylko audycja radiowa. Siadłam na stołku i wsłuchiwałam się w spanikowany głos reporterki.
Mówiła jedynie, że nie wiadomo, kto stoi za zamachem. Czy separatyści, czy terroryści, którzy mają coś przeciwko senator. Kobieta parę razy wspomniała o ''ukrytej togrutańskiej Jedi wśród tłumu'', która ocaliła życie Amidali. To, że nazwała Ahsokę Jedi, było zrozumiałe, niemniej jednak wkurzałam się to słysząc. Dopiero po godzinie dziennikarka miała dla nas sensowne informacje.
- Drodzy państwo. Mam dobre informacje, atak dobiegł końca, a winowajcy zostali schwytani. - Na te słowa ludzie obok mnie, wznieśli radosne wiwaty. - Senator Amidala została odesłana do pałacu w eskorcie ochroniarzy. Bohaterska togrutanka podczas walki została poważnie ranna. - Jej głos stał się cichszy i ponury, a ludzie obok mnie także zamilkli. Wyglądali na przygnębionych, a ja co miałam powiedzieć? Ahs ranna? Wkurzyłam się to słysząc. Byłam wściekła.
- Dziewczyna została odwieziona do szpitala, a medycy określają jej stan, jako ciężki. W tym momencie nastoletnia Jedi przechodzi operację i walczy o życie. Bądźmy dobrej myśli i trzymajmy za nią kciuki.
Audycja dobiegła końca, a parę kobiet płakało nad losem Soki. Ja byłam wściekła, na to co się stało. Miałam ochotę zabić tych terrorystów. Wybiegłam na ulicę. Było na niej całkowicie pusto. Czułam się dziwnie obserwowana. Rozejrzałam się dookoła kilka razy, ale nic. Zaczęłam biegnąć uliczkami w kierunku wynajmowanego mieszkania. Starałam się nie myśleć o złych rzeczach i o tym, że Ahsoka jest w ciężkim stanie. Kiedy dotarłam na ulicę, którą kojarzyłam, zatrzymałam się by złapać oddech. Po chwili ruszyłam powolnym krokiem. Poczułam coś. Odwróciłam się w ostatnim momencie, by zobaczyć napastnika. Chwycił mnie swoją wielką łapą za szyję i rzucił w pobliską ścianę. Z trudem zaczęłam łapać powietrze, a łzy wzbierały mi pod powiekami. Nie zdążyłam się pozbierać, a zamaskowany człowiek w kominiarce, znów mnie podniósł. Poczułam przeszywający ból w klatce piersiowej, a oddychanie przychodziło mi z trudem.
- Nie... Nie mam... Pieniędzy... - powiedziałam bez tchu, choć czułam, że nie chodzi mu o pieniądze. Nie wyglądałam na taką co jest dziana, ani w ogóle...
- Oh, Meri. - Zaśmiał się złowieszczo, a mnie przeszedł dreszcz. Skąd on wie jak się nazywam - Nie chodzi mi o pieniądze, lecz o ciebie.
Uniosłam głowę do góry i napotkałam wzrokiem parę przekrwionych oczu, które odsłaniała kominiarka. Mężczyzna spojrzał na mnie przelotnie, po czym z całej siły kopnął mnie w twarz. Poczułam odgłos łamanego nosa i krew na wargach... A później widziałam jedynie ciemność.
Tym pięknym akcentem kończymy.
Przepraszam! Nie wiem jakim cudem tego nie dodałam! Miałam to dodać tydzień temu i zostawić was, bo wyjeżdżałam na wakacje. A tu dziś wchodzę i widzę nie dodany post.
Wiem, że rozdział krótki, tak samo jak poprzedni, ale to tylko dlatego, że nie chce pędzić z akcją. Macie moje słowo, że następny będzie o wiele dłuższy.
Proszę piszcie komentarze :P
Oraz kolejny rozdział nwm kiedy się pojawi, będę teraz pisać coraz rzadziej, ale postaram się przynajmniej raz w tygodniu.
Dedykuje ten rozdział nowej czytelniczce: Natalie Witness
Ale świetny rozdział, jeden z najlepszych, które dotychczas napisałaś.
OdpowiedzUsuńI znów w najlepszym momencie zakończenie. Kobieto, co Ty ze mną robisz. Co będzie z Meri?
Bardzo dziękuję za dedyk kochana. Nie spodziewałam się. :)
NMBZT!
Oj nie! Kiedy to wstawiłaś? Straszne braki. Mam.
OdpowiedzUsuńNa pewno wrócę, a tymczasem muszę się ogarnąć i zapraszam na rozdział na Dark Side i Piratach!