piątek, 29 lipca 2016

Rozdział 3

                     Ahsoka gdzieś zniknęła. Rozglądam się po sali, ale jej nie dostrzegam. Gdzie się podziałaś? - pytam się w myślach. Jest duży tłum i nie dam rady obsłużyć go sama. Kieruje się na zaplecze, gdzie dostrzegam otwarte drzwi. Podchodzę do nich i widzę Sokę. Opiera się o ścianę i próbuje powstrzymać łzy. Kim do diabła byli ci ludzi? Nie wiem tego, niemniej już ich nienawidzę. 
 - Odejdź - mówi nie patrząc na mnie. Nadal wpatruje się w betonowy mur. Już chciałam się zapytać skąd wiedziała, że tu jestem, lecz przypominam sobie. To Jedi. No była Jedi, ale nadal potrafi używać mocy.
 - Co się stało? - Podchodzę do niej i kładę jej dłoń na ramieniu.
 - Nic, po prostu... Eh, jestem głupia - Kręci głową, jakby odpychała coś od siebie.
 - Możesz mi powiedzieć? Pomogę ci - Staje przednią i podnoszę jej głowę.
 - Popełniłam błąd - oznajmia, a ja czuje się zbita z tropu.
 - Jaki? - pytam wpatrując się w nią.
 - Byłam Jedi. Nie powinnam odchodzić. Tam było moje życie, moi przyjaciele, moja rodzina - Serce mnie boli. Te słowa w jakiś sposób mnie ranią. Teraz to ja jestem jej rodziną! Jej przyjaciółką! Chcę krzyczeć. Byłam pewna, że Soka nie chce wracać do zakonu... Cieszyłam się, bo to ona zmieniła moje życie. Ale może nie była tu szczęśliwa? Kogo ja oszukuje, ja także nie jestem szczęśliwa. Kto chce pracować w obskurnej melinie za marne grosze? Mieć szefa, który uważa się za boga i karze wszystkim się kłaniać? W każdym momencie zostać wyrzuconym z mieszkania? Opanowuje się. I spoglądam na Ahsokę, widzę, że w głębi siebie toczy walkę.
 - Chcesz wrócić? - Głos mi się załamuje.
 - Meri, jesteś dla mnie ważna. Bardzo ważna, gdyby nie ty... Nie dałabym rady - Patrzy na mnie, a po jej policzkach toczą się łzy. - Nie wiem czego chce. Gdy Jedi zapytali mnie czy wrócę odmówiłam. Powiedziałam, że nie wierzyli mi, więc odeszłam. Myślałam, że będę potrafić żyć bez kodeksu, ale moje serce nadal tęskni. Nawet nie wiem czy to możliwe żebym wróciła. Nikt tak po prostu nie odchodzi, a później wraca. Co sobie pomyślą mistrzowie? Że co zmieniłam zdanie? To tak nie działa... - Bierze głęboki wdech. - Mężczyzna przy stoliku to mój były mistrz.
 - Ten, który znalazł prawdziwego winowajcę? - pytam analizując jej słowa. Nie chcę żeby odchodziła, wolałabym żeby została. Próbuje się postawić na jej miejscu, ale nie potrafię. Całe życie byłam sama. Rodziców nigdy nie poznałam. Wiedziałam jedynie, że nadali mi imiona Meri Ares. Nawet nie napisali jak mam na nazwisko, bo mogłabym ich wtedy znaleźć. Adain - nie jest moim prawdziwym nazwiskiem dostałam je w domu dziecka.... Meri Ares Adain... Ale równie dobrze mogę być córką premiera albo kanclerza. Lecz tu nie chodzi o mnie, ale Ahsokę. Ona ma rodzinę. Jedi byli dla niej oparciem, chociaż w najtrudniejszym momencie wyrzekli się jej. Wzbiera we mnie gniew, gdy myślę jak potraktowali Sokę.
 - Tak - Do rzeczywistości przywołuje mnie głos togrutanki. - Obok niego siedzi senator Amidala, ale to jego widok mnie zabolał. Przypomniałam sobie jak się poznaliśmy, wspólne misje i wszystko... Nie wierzę, że naprawdę myślałam, ze zapomnę kiedyś o nim i Micku. 
 - Micku? - przerywam jej. Nie znam całego życia Ahsoki, ale opowiedziała mi wiele i nie wspominała o żadnym chłopaku.
 - Mick to mój przyjaciel. Nie mówiłam o nim, bo to zbyt bolesne wspomnienia - Siada na kontenerze. 
 - I co teraz? - Pytam piskliwym głosem. Czuję rosnącą gulę w gardle. Nie zostawiaj mnie, nie zostawiaj proszę... - modle się w myślach.
 - Nie wiem - To nie takiej odpowiedzi się spodziewałam, ale łzy chwilowo odpływają. Kiwam powoli głową. 
 - Muszę... Ja... - Nie wiem co chce powiedzieć. Odwracam się i wbiegam do środka. Nie daje radę. Wpadam do toalety i przemywam twarz zimną wodą. Ahsoka nie może mnie zostawić! Nie może!
                       Chce wrócić do pracy zanim mnie wyleją. Wpadam na salę i zastaję dziwną cisze. Po chwili się orientuje co się dzieje.
 - Ręce do góry! - krzyczy uzbrojony rodianin. Podnoszę natychmiast dłonie w geście kapitulacji. Nie chcę umierać. - Dołącz do reszty! Już! - wrzeszczy, ale mi 2 razy nie trzeba powtarzać staje razem z tłumem. Oglądam się po pomieszczeniu. Większość gości zapewne uciekła, bo pozostałą nieliczna gromadka. Rodianin wraz ze swoimi przyjaciółmi mierzy w nas spluwami. Na ziemi obok jego nóg leży mistrz Ahsoki. Jest zakuty w kajdanki i nie może się ruszyć. Dostrzegam, że jego towarzyszka jest trzymana przez jednego z zbirów, który przystawia jej nóż do skóry. Soka coś wspominała, ze jest senatorem czy kimś takim. No cóż w takim wypadku zapewne jej nie zabiją, a zażądają okupu.
                       Nagle zza lady wyskakuje sylwetka. Chwyta pierwszego z boku łowcę i używa go jako tarczy przed pozostałymi, którzy ślą w jej kierunku lawinę strzałów. Kiedy trup opada na ziemię dostrzegam, że napaleńcem, który postanowił być bohaterem jest Ahsoka. Togrutanka wzbija się w powietrze oraz ląduje przed kolejną ofierą. Kopie go w brzuch, a następnie rzuca nim na szklany stolik, który się tłucze. Dwóch kolejnych, niebiesko-skóry twilek oraz pirat zachodzą ją od tyłu. Kiedy rzucają się na nią, Ahsoka wyskakuje w powietrze i posyła im kopniaka z półobrotu. Upadają na ziemie, a 16-latka skacze w kierunku jednego z nich. Facet jest od niej masywniejszy i od razu przygniata ją do ziemi. Jednak nie na długo, po chwili Soka odrzuca go do góry i to ona ląduje na nim. Płynnym ruchem skręca mu kark i przetacza się na plecy unikając pocisków. Kule trafiają już w martwego człowieka. Tano używając mocy wyrywa pistolet rozbójnikowi oraz posyła w niego jeden celny strzał. Była padawanka przywołuje miecz mistrza, który zwisa u boku jednego z ostatnich zamachowców. Zapala go i ustawia się w pozycji obronnej. Od niebieskiej klingi jarzy się neonowe światło, a na twarz dziewczyny pada cień. Jest w 100% skupiona. Gdy łotr rzuca się w jej kierunku ta z sprawnością przeskakuje nad nim i wbija mu miecz między łopatki. Upada na ziemie, a następny zaskakuje ją z boku. Odskakuje do tyłu, by po chwili dzięki mocy rzucić nim w pobliską ścianę. Gdy ten się podnosi podbiega do niego i rozpruwa mu brzuch. Staje teraz oko oko z ich liderem rodianinem, który stoi obok zakutego Anakina. Skywalker obserwuje uważnie swoją uczennicę, która na niego nawet nie zerka. Za nimi chowa się napastnik trzymający senator.
 - Ani kroku dalej Jedi - Łowca cofa się o krok. - Albo twoi przyjaciele zginą!
Ahsoka zatrzymuje się. Patrzy na swojego ex mistrza, później senator, a następnie na przywódcę gangu. W mgnieniu oka znajduje się za nim i przystawia mu niebieską klingę do gardła.
 - Rozkaż mu puścić panią senator - mówi.
 - Nie zabijesz mnie jesteś...
 - A chcesz się przekonać? - pyta i przyciska bliżej miecz świetlny. Zapada cisza, lecz nie na długo, kiedy nastolatka coraz mocniej napiera na niego bronią Jedi.
 - Puść ją - mówi w końcu przez zaciśnięte zęby. Mężczyzna puszcza kobietę i ostrożnie wycofuje się w tył. Następnie pędzi do wyjścia. Ahsoka wyłącza miecz świetlny i uderza jego metalową częścią w głowę rodianina, który pada u jej nóg nieprzytomny. Odwraca się do tłumu gości, którzy już rzucili się do wyjścia. Jedynie ja zostaje na swoim miejscu. Mierzymy się spojrzeniami, a po chwili Soka wzdycha i odwraca się z powrotem do mistrza i senator. Kobieta już klęczy przy rycerzu Jedi i próbuje ściągnąć kajdany.
 - Ja to zrobię - Togrutanka przyklęka na jednym kolanie i dzięki posłudze miecza świetlnego rozwala metalowe bransolety. 











---

Witam!

W tym rozdziale dałam wam MEGA MEGA OGROMNEGO spoilera. Jest ukryty w tekście i tylko nieliczni go znajdą, a ci którzy go znajdą za pewne zechcą mnie zabić. No cóż takie już moje życie. Oraz informuje, że nie chodzi o powrót Ahsoki...

Wracając, chciałabym was przeprosić za opis walki, ale nie potrafię go napisać. Wiem, że jest beznadziejny, ale mam nadzieję, że mi to wybaczcie.

Na pytanie, które za pewne się pojawi, a mianowicie: Czy Ahsoka wróci do Zakonu Jedi? Na razie nie udzielę odpowiedzi. Pożyjemy, to zobaczymy.

Co mogę tutaj dodać? Mam mnóstwo weny i ten rozdział mógł być jeszcze dłuższy, ale uznałam, że taki wystarczy.

Proszę piszcie komentarze ponieważ mnie to MEGA motywuje!!!

Ten rozdział misiaczki dedykuje:
Vanessie 

6 komentarzy:

  1. Slepa jestem wiec tego spijleru nie zauważyłam xD a to nawet i lepiej.
    Dziekuje za dedyk :*
    Walka wcale nje byla beznadziejna! Była świetna. Dobrze opisałas wiec jest git ^^ Dobra koncze.
    Kelly: chyba nigdy nie napiszesz dlugiego koma
    Ja: cii xD Moze kiedys... Rozdzial extra! To teraz... NMSBZT!!! No i oczywiście wena ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ślepa bo nie widzę. Eira coś podejrzewa. Dobra już Chyba wiem co to za spoiler. I o ile dobrze to nie żyjesz.
    A co do rozdziału to wyszedł ci super. Słabo opisania walka? Najlepsza komedia jaką słyszałam. Hahahahahahaha. Wyszła ci boska. Co do błedów to ja chyba ślepa jestem bo nic nie ma😂. Dobra nie wiem co jeszcze napisać, więc do następnego.
    NMBZT Florence.😄

    OdpowiedzUsuń
  3. Odnalazłam SPOILERA!!! OMG ON JEST PIĘKNY, GENIALNY, CUDOWNY, ZABÓJCZY, NIEZIEMSKI, KOSMICZNY, SITHAŃSKI, JEDI'OWSKI, NIEBIAŃSKI, ŻELKOWATO-MALINOWY, IDEALNY!!!
    Co tu jeszcze napisać?! Inni zechcą cie za to zabić, ale ja? Nie no mi się to podoba Meri jest ***** ********* No MEGA MEGA i jeszcze raz MEGA!!! Mam pewną teori co się wydarzy ale nie będę spoilerować innym!!!
    Pozdrawiam :*
    Niech Moc Będzie z Tobą
    p.s przyda ci się w walce z resztą bo zechcą cie zabić

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrócę... wrócę i znajdę tego spoilera!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba widzę tego spoilera. Rozdział jest bardzo ciekawy, Soka wymiata xd Kapitan Jack Sparrow!
      NMBZT;*

      Usuń
  5. Przepraszam, w nie mam głowy do rozdziałów...

    OdpowiedzUsuń